poniedziałek, 3 listopada 2014

Paweł Suchecki - architekt stolarz-amator

Właściwie można powiedzieć, że to, czym się teraz zajmuję, robię od dziecka: już w przedszkolu lubiłem zajęcia z malarstwa, a w okresie uczęszczania do szkoły podstawowej chodziłem na zajęcia z malarstwa do Młodzieżowego Domu Kultury na warszawskim Muranowie, które prowadziła niezastąpiona Pani Lola, czyli Eleonora Pośrednik, nieżyjąca już dziś nauczycielka i autorytet wielu pokoleń młodych, uzdolnionych dzieciaków. To wtedy zacząłem rozwijać umiejętności plastyczne.

Pamiętam też, jak w tamtym okresie spędzałem wakacje u rodziny na wsi niedaleko Grudziądza, w poniemieckim domu, podobnym trochę do tych mazurskich, bo wywodzącym się z tej samej tradycji budowlanej. Pamiętam lekki niepokój, kiedy wchodziłem na strych pogrążony w półmroku, gdzie stały w bezładzie stare, zakurzone sprzęty domowe, i na którym można było zobaczyć od podszewki drewnianą konstrukcję dachu pokrytego omszałą gdzieniegdzie dachówką esówką. Próbowałem czasami uzupełniać ubytki w spoinach między cegłami gliną. To były moje pierwsze „warsztaty budowlane”.

Potem była szkoła średnia – Technikum Architektoniczno-Budowlane, studia na wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, zdobywanie doświadczenia w zawodzie architekta w warszawskich pracowniach i w końcu samodzielna praca – dziś wiem, że wybór tej drogi był konsekwencją doświadczeń takich, jak opisane powyżej.

W międzyczasie były wyjazdy na obozy harcerskie i na działkę na Mazury (pierwszy obóz, ponad dwadzieścia lat temu, był w miejscu oddalonym o kilkanaście kilometrów od mojego obecnego domu). I zachwyt tutejszymi krajobrazami, spójną architekturą, niezniszczoną kolejnymi wątpliwymi modernizacjami.

Teraz, już od kilku lat, mieszkam tu na stałe. Kiedy poznałem moją obecną żonę Agnieszkę, która na Mazurach mieszkała już od długiego czasu i wszystko wskazywało na to, że będziemy razem, nie zastanawiałem się długo, czy przeprowadzić się tu z zatłoczonej Warszawy.

Dziś wspólnie pracujemy dając starym sprzętom nowe życie i projektując przestrzeń tak, aby dostosować ją do współczesnych potrzeb, ale nie pozbawiać jej wyjątkowego klimatu. Staramy się, żeby mazurski genius locci współgrał ze zmieniającą się rzeczywistością. Projektując i wykonując meble od nowa staramy się, aby uzupełniały dawne wnętrza, ale też wnosiły do nich nową jakość, ślad teraźniejszości w postaci oryginalnych ozdób, czy zaskakujących proporcji. Doświadczenie zdobywaliśmy na własnej skórze, własnoręcznie adaptując starą, przedwojenną oborę na dom. Wiele dachówek przewinęło się w trakcie tych prac przez moje ręce. Z tym większą ochotą spróbuję po raz kolejny dać im nowe życie.

Paweł Suchecki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz