Z tą butelką było tak, pojechałem z kolegą humanistą na stanowisko archeologiczne, gdzie prowadzono badania na staropruskim kurhanie. Było to w okolicach Cerkiewnika, w pobliżu linii kolejowej. W pobliżu pruskiego kurhanu znalazłem butelkę. Pełno śmieci w lesie, więc dlaczego ta zwróciła moją uwagę? Tak, często zbieram śmieci w lesie, i puszki, i plastikowe butelki i te szklane. Wypijamy dużo i wyrzucamy gdzie popadnie. Ale butelki i puszki nie tylko szpecą, są także śmiercionośnymi pułapkami dla owadów. Masowo giną w nich chrząszcze z rodziny biegaczowatych, z rodziny omarlicowanych i żuki gnojarze. Butelki w lesie szpecą i zabijają. Przy każdej okazji zbieram i wynoszę do odpowiednich pojemników. Ale tę butelkę zatrzymałem. Była zbyt cenna. Dlaczego?
Charakterystyczny kształt butelki wskazywał, że jest stara. Właśnie w takich kiedyś sprzedawano wino marki wino, czyli tanie wina owocowe. Teraz już takich butelek nie ma w obrocie. Były to butelki zwrotne. Nawet jak pijaczkowie zostawili w krzakach, to ktoś we wsi pozbierał i odnosił do punktu skupu. Za butelkę płacono wtedy 50 gr lub złotówkę. Wracały do obiegu i ponownie pojawiały się w sklepie z napojem alkoholowym. Czasami żartobliwie na te owocowe wina mówiono "czar pegeeru", "jabol", "patykiem pisane". Nie ma już takich butelek i takich win owocowych. Tanie alkohole teraz są w innych butelka i najczęściej nazywane są "nalewkami". Spirytus rozcieńczony jakimś sokiem/syropem o smaku owocowym. Wina owocowe powoli wracają do użytku ale nie należą do najtańszych trunków powszechnego spożycia.
Dawniej, oprócz domowych przetworów, w wielu domach stały szklane gąsiory, w których fermentowało domowe wino owocowe. Teraz takie domowe rękodzielnictwo należy do rzadkości. Wtedy wykorzystywano jabłka, porzeczki, dziką różę, żyto, ryż itd.
Na butelce, kojarzącej się z wsią z dawnych lat i wiejskimi sklepami, gdzie na trawie popijali trunki tutejsi (miejscowi), nie było zazwyczaj żadnych ławek, stołów czy parasoli. Ot pili pod płotem, pod drzewem, w krzakach. Siedząc w kucki lub leżąc na trawie. Byliśmy wtedy znacznie ubożsi a infrastruktura barowo-pubowa praktycznie nie istniała. Przynajmniej na wsiach.
Na butelkowo zielonym tle (tak, tak, jest kolor butelkowy i oznacza odcień zieleni) namalowałem dziewannę. Roślina suchych łąk i pastwisk. Bardzo mi się kojarzy z wsią i wakacjami. Oraz dorosłego chruścika z rodziny bagnikowatych ( Limnephilidae). Może to być np. Limnephilus flavicornis (bagieniec zółtorogi), larwy żyją w małych, bagiennych zbiornikach wodnych. Spotkać je można wiosną i wczesnym latem. Dorosłe chruściki odżywiają się sokami roślinnymi. Chętnie przylatują w nocy do fermentujących owoców czy pozostałości po napojach alkoholowych, takich jak wina owocowe. Zapach moczu też je zwabia. W krzakach, pod wiejskim sklepem, sporo zawsze było pustych butelek i miejsc, gdzie oddawali mocz wiejscy pijaczkowie. Albo okazjonalni biesiadnicy w czasie zabawy wiejskiej. Szaletów nie było. Zupełnie inne czasy i inny świat.
Oj nasłuchały się takie butelki najróżniejszych opowieści, prawdziwych i całkiem zmyślonych, bo opowiadanych dla towarzystwa. I różnych żali, nieszczęść, bo przecież w butelce topione były różne smutki i nieszczęścia.
Kto zostawił tę butelkę w pobliżu kurhanu? Daleko od zabudowań ale przy leśnej drodze. I jaki trunek był w środku? Kto i kiedy wypił? I jakie tej biesiadzie towarzyszyły opowieści? Pytania, na które niezwykle trudno znaleźć odpowiedź. Łatwiej stworzyć fikcję literacką, które przecież może być przesiąknięta prawdą o życiu. Może być swoistym uogólnieniem ludzkiego życia, problemów, procesów i zjawisk.
A czy i co pili starożytni Prusowie w czasie uroczystości pogrzebowych, na pobliskim kurhanie? Na pewno nie używali szklanych butelek. Ale co pili i w jakich sytuacjach? Ktoś wie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz