wtorek, 7 kwietnia 2020

Weselna butelka z porcelanką


Działo się to w roku 2018 (pozyskiwanie butelki). A potem jeszcze i w roku 2019 (malowanie). A teraz o tym opowiadam (rok 2020). Każda butelka ma swoją historię, z wieloma dygresjami. Opowiem tylko o kilku.

Zaczęło się to nie wiadomo kiedy. Jakiś projektant zaprojektował wzór użytkowy. Kształt ładny, charakterystyczny. Uroda kształtu zachęca to powtórnego użycia (reusing). Markowy alkohol w butelce z dodatkowym zabezpieczeniem: specjalny korek z kulką szklaną w środku. Butelka w zasadzie jednorazowego użytku (sporo tego produkujemy, marnowanie energii i surowców, a finalnie często trafiają jako śmieci do środowiska). Ten wymyślny korek wymyślono zapewne po to by utrudnić fałszowanie i powtórne napełnienie butelki. Bez zniszczenia takiego korka nie da się nic wlać. A dla mnie dodatkowy kłopot. Zawsze się sporo namęczę z pozbywaniem się tych skomplikowanych korków: nożem, cążkami. Trudniej niż z pozbyciem się etykiet. A na koniec nie da się już wykorzystać oryginalnej nakrętki. Od biedy można dorobić korek korkowy i zatkać. Wtedy butelka może być powtórnie użytkowo wykorzystana, jako pojemnik do płynów. Ja wybrałem wersję wazonika. Bo chciałem pójść dalej niż tylko recykling. Malowanie ma sprawić, że wydłuży się okres użytkowania (upcykling, reusuing).

Potem, zgodnie ze zaprojektowanym wzorem, w jakiejś hucie szkła wyprodukowano butelki. Trafiły do kolejnego miejsca, tam zostały napełnione trunkiem, dodano plastikowy korek (kilka rodzajów tworzywa sztucznego), zaopatrzono w etykiety, potem banderole i gotowe butelki trafiły do hurtowni. A potem do sklepu. Ciekawe ile w sumie kilometrów przejechała ta butelka? Aż w końcu trafiła do Skępego na Ziemi Dobrzyńskiej. Na wesele.

Do Skępego przyjechaliśmy pociągiem. Szynobusem. Tak z troski o środowisko i z myślą o przyszłości (by dało się jeszcze żyć człowiekowi na Ziemi). Do domu weselnego poszliśmy pieszo. Od razu było widać, że świat jest zaprojektowany dla ludzi z samochodami.... Nie było chodnika i trudno się szło poboczem ruchliwej drogi.

W Skępem już byłem, wiele lat temu. Przyjechaliśmy pociągiem, tyle że z przeciwnej strony, z Sierpca. Tu rozpoczynał się nasz rajd harcerski. Zaopatrzeni w mapę ruszyliśmy nieformalną, licealną drużyną harcerską w poszukiwaniu młodzieńczej przygody. Drogę w lesie nieco zgubiliśmy, spaliśmy w namiotach i wędrowaliśmy doliną rzeki Skrwy. Kolejny nocleg wypadł koło Łukoszyna. Kolejne wspomnienia. I one wszystkie teraz zostały zamknięte w tej jednej butelce. Niczym dżin w lampie Aladyna. Wystarczy spojrzeć, można potrzeć, a wydobywają się.... różnobarwne historie. Niczym bajki z Tysiąca i Jedne Nocy.

Dom weselny miał wystrój nawiązujący do secesji, z grafikami Alfonsa Muchy. Urocze miejsce. A na salę balową wleciała, w czasie wesela, ważka sina (czytaj więcej o tym zdarzeniu). W secesji często wykorzystywano motywy przyrodniczce, w tym ważki i motyle. Zatem do zawartości butelki z opowieściami dokładamy i tę.

W Skępem jest sanktuarium maryjne. A sama Ziemia Dobrzyńska związana jest z historia mojego roku. Osobna opowieść. A w zasadzie dwie. I to długie.

Butelkę malowałem w 2019 roku, w czasie domowego pleneru. W samotności. W izolacji ale znacznie krótszej niż ta obecna, koronawirosowa. Motywem jest roślina porcelanka, po łacinie Nemophila - nazwę swą biorąca z greckich słów nemos (gaj, lasek) i philos (przyjaciel). Przyjaciółka gaju. A jeśli uznać, że dawniej w świętych gajach także sanktuaria były, tyle ze pogańskie, to kolejne nawiązanie do butelki znajdziemy. I pretekst do jeszcze innych opowieści. Tak, malowana butelka mam moc.

Porcelanki to rośliny ogrodowe, nadają się na rabaty, balkony i do mis dekoracyjnych ale nie na kwiaty cięte. Więc raczej w wiązankach ślubnych ich nie znajdziemy.

I czy to już koniec opowieści o jednej butelce? Nie, bo opowiadam o niej ucząc się zdalnej edukacji. A konkretnie wykorzystania kamerki internetowej i obsługi programów do streamingu i obróbki plików wideo. Uczę się przez działanie. Dostrzegam błędy i staram się poprawić. Widzę potrzebę doboru miejsca i czasu by światło było lepsze. I kadrowanie. A na dodatek dobór sprzętu, zadbania o intonację i barwę głosu. A w końcu i zbudowania opowieści. Mam tyle już lat "na karku" a ciągle uczę się mówić... 

Weselna butelka ze Skępego z porcelanką i dygresjami genealogiczno-, harcersko-, licealno-przyrodniczymi. Albo i jeszcze innymi. Mała butelka a tak dużo się w niej zmieści. Wystarczy ją tylko malowaniem zaczarować.

To nie koniec historii. Butelka od roku stoi na półce z książkami. Planuję przekazać ją młodemu małżeństwu, jako pamiątkę z wesela. Trafi gdzieś pod Ciechanów. Historia toczyć będzie się dalej. I snuć się będą kolejne opowieści jednej butelki.




6 komentarzy:

  1. Bardzo interesująca i wciągająca historia, daje dużo do myślenia. Historia bez końca, która być może przeniesie się na kolejne pokolenie tych, którym zamierza Pan podarować butelkę.Tak, malowana butelka w ten sposób ma moc, nabiera mocy. Zwróciłam uwagę na pewną analogię, którą zauważyłam we fragmencie tekstu. Zwiedziłam w życiu niezliczoną ilość sanktuarium ,które są oazą ciszy, spokoju i głębokich przemyśleń. Te mistyczne miejsca spowodowały,że przetwarzałam i budowałam dzięki nim swój niepowtarzalny system wartości - można tę wartość nazwać hierarchią wartości. Każdy człowiek ma taki system na tyle, na ile jest jego świadomy. Po takich głębokich wewnętrznych doznaniach i przemyśleniach w miejscach symbolicznych o odosobnionych tworzyłam twórcze teksty, które z czasem stawały się przyczynkiem i motywacją do na/malowania butelki z symbolicznym wzorem lub motywem. nie było ich wiele, ale były sentymentalne. Tak malowana butelka staje się w pewien sposób elementem tworzenia kolejnej sekwencji np. muzycznej, wzorem biżuterii ozdobnej z kamieni szlachetnych. Wyzwalanie takiej ekspresji czyni człowieka bogatszym o doznania w warstwie poznawczo-emocjonalnej i estetycznej. Mam w tym obszarze kilka wypracowanych pomysłów, które są na tyle uniwersalne, by je upowszechnić.Takie historie'pisane życiem',jak kartki z pamiętnika Panu i mnie przywoływać będą wspomnienia, jak w zapamiętaniu tego, co najbardziej wartościowe w życiu i niepamiętaniu rozczarowań i życiowych porażek. Ciągle uczę się pisać w taki sposób, by Ci którzy mnie znają poznali kolejne odsłony mojej osobowości.
    Czasami ...
    odkrywam się w zbyt oczywisty sposób albo po prostu odkrywam siebie i jestem dzięki temu szczęśliwa. Jestem spełnieniem siebie. Nie robię tego by zaimponować innym,lecz po to by po sobie pozostawić ślady istnienia, bo czyny i działania powinny o nas świadczyć, o czym też Pan wspomina. Chciałabym, aby wielu było odkrywców takiego stylu myślenia i działania, jaki Pan przedstawia i prezentuje swoją osobą, jako wzór do naśladowania.To miłe spotkać bratnią dusze, pasjonatów podobnie myślących i zgłębiających swój umysł a przy okazji odkrywających swój potencjał. Na koniec przykryję te moje rozważania korkiem 'nie/możliwości' wielokrotnego i niekończenie użytecznego wykorzystania. To 'korek wyobraźni..)'i niech nas połączy... Ma nadzieję,że się Panu spodobało:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo się spodobało. Pozostawia po sobie ślad. Niematerialny ale trwały. Mam na myśli komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Profesorze... oczywiście,że bardzo się cieszę,że w komentarzu/ach! pozostawiam ślad niematerialny, a nawet komunikat wewnętrzny. Zaskoczę Pana. Jest też w tym komentarzu zawarty trick/pomysł tzw.'komunikat wewnętrzny'. Pomyślałam, że go teraz nie odkryję, bo mieści się w zagadnieniu 'Kaszubskie klimaty' - niekoniecznie wybranej Ziemi Dobrzyńskiej, o której Pan wspomina. Wymiar symbolicznego 'korka wyobraźni' odkryję po zakończeniu projektu, który może okazać się materialnym i trwałym dowodem współpracy, współdziałania i współistnienia w rzeczywistości niekosmicznej, niewirtualnej, ale wymiernej, choć interpretacyjnej.
      Inspiracją w tym obszarze jest właśnie Pana blog-spot, chyba już z "Gadającymi dachówkami"? - tak mi się zdaje... Mam taką nadzieję, że się Panu jeszcze bardziej spodoba mój projekt, bo może być ciekawie i interesująco. Do zobaczenia:)

      Usuń
    2. Spokojnych Świąt Wielkanocnych Panie Profesorze, a Śmigus-Dyngus nich będzie jednak na mokro, bo o wodę przecież chodzi, a ona jest deficytowa i przez Naturę limitowana. Wszystkiego miłego i nieoczekiwanego Panie Profesorze, bo i nie wiadomo, przecież może "zajączek z wielkanocną niespodzianką" zawitać do domu, czego Panu i całej Rodzinie życzę. Świątecznie pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Dziękuję. A szczęście niech i do Pani domu zajrzy. Nawet codziennie :)

      Usuń