Stara butelka po koniaku. Nie wiem kiedy, od kogo i jakimi drogami do mnie trafiła. Na pewno dawno, jeszcze w czasach, gdy nie było nadmiaru opakowań (w pamięci mam ją jeszcze z czasów zamieszkiwania na ulicy Żołnierskiej). Jest ładna sama w sobie (w kształcie i kolorze), z matowego, zielonego szkła. Trafiła do mnie już jako opakowanie reusingowe. Być może z nalewką lub jakimś innym alkoholem. I przez wiele lat służyła jako swoista karafka do nalewek. I dalej tak jest wykorzystywana (dlatego może jeszcze w domu się ostał, bo przecież swoje malowane butelki i słoiki rozdaję, by wędrowały po świecie, z opowieściami o ginącej przyrodzie). Aż ją pomalowałem, najpóźniej w 2007 roku, bo z tego okresu mam pierwsze zdjęcia z ta butelką.
Motywem jest kwitnący grzybień, roślina wodna. Kojarzy mi się przede wszystkim jeziorami, w tym małymi i śródleśnymi.A więc obiektem moich wieloletnich badań nad chruścikami (Trichoptera) jezior Polski. Grzybień na butelce przypomina mi zarówno doktorat jak i habilitację. Szmat czasu spędzony w terenie. A potem wiele godzin oznaczania chruścików i opracowywania wyników. Potem jeszcze wiele razy wracałam do motywy z grzybieniami oraz żółtymi grążelami, czasem w towarzystwie latających chruścików (stadium imago). Co widać na przykład na zdjęci zamieszczonym niżej.
To własnie na tej butelce zupełnie przypadkiem odkryłem metodę krakowania (znaną w technice decoupage) czyli postarzania. Pierwsze moje malowane butelki nie były w żaden sposób lakierowane czy zabezpieczane. Ale pod wpływem wilgoci, przy byciu farby konturowe po prostu schodziły ze szkła niczym kalkomania. Zacząłem szukać sposobu utrwalania różnymi lakierami. Najbardziej efektywny okazał się zwykły lakier akrylowy rozpuszczalny w wodzie. Zostawiałem farmy do szkła do wyschnięcia, a potem lakierowałem. A w przypadku tej butelki polakierowałem zbyt szybko, po kilku godzinach. I na drugi dzień zobaczyłem spękania. Zamiast się zmartwić to się ucieszyłem niezamierzonym efektem. Potem ten efekt wykorzystywałem już umyślnie i z premedytacją.
W czasie malowanie tej butelki odkryłem coś jeszcze - przy pokryciu farba zmatowanego szkła uzyskuje ono przezroczystość. W tym także w czasie lakierowania, co zmusza do tego by za bardzo z lakierem nie wychodzić poza ozdobny rysunek (malunek). Tak, przy malowaniu też można odkrywać. Już nie tyle świat przyrody, co techniki zdobnicze.
W opowieści o zielonej butelce zgrzybieniem pomyliłem nazwę grzybieni z grążelami. Proszę wziąć to pod uwagę przy odtwarzaniu filmiku. Opowieść w okresie przedwielkanocnym, w czasie kraszenia, pisania i malowania pisanek. Od samego początku, za względu na krzywizny i obłe kształty, malowanie butelek kojarzyło mi się z malowaniem wielkanocnych jajek. Na krzywiznach farba spływa co utrudnia proces malowania. Pierwsze moje butelkowe wzory w jakiś stopniu nawiązywały do moich pisakowych wzorów. Potem mentalnie się wyzwoliłem i usamodzielniłem, krok po kroku odkrywając zupełnie nowe możliwości i specyfikę tej techniki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz