sobota, 11 kwietnia 2020

Butelka z głuszcem i Kłobukiem



Butelka z głuszcem to druga, jaką namalowałem z inspiracji prof. Piotra Tryjanowskiego (więcej w Butelce z bocianami). Ptaki jako motyw malarski wykorzystuję bardzo rzadko. Dlaczego? Bo mnóstwo ludzi maluje, rysuje, fotografuje te pierzasto-skrzydlate kręgowce. Znacznie liczniejszy gatunkowo jest świat bezkręgowców, dużo mniej poznany i popularny. Wymierający w ciszy i w niezauważeniu. Ale na specjalne życzenie ornitologiczne elementy się i u mnie pojawiają.

Dlaczego głuszec, który jest bardzo rzadkim gatunkiem i na swoje oczy nigdy go w naturze nie widziałem? Bo blisko 10 lat temu, w poszukiwaniu dawnych tajemnic kłobuka, trafiłem na poleski ślad własnie z głuszcem związany. A dlaczego kłobuk? Bo to w ludowej tradycji Warmii i Mazur duch/demon domowy, przynoszący szczęście gospodarzowi, wyobrażany pod postacią czarnej, zmokłej kury. Kłobuk to baśniowa postać a wcześniej zapewne demon domowy, chyba słowiański, na Prusy Wschodnie przywędrował wraz z osadnikami z północnego Mazowsza w czasach krzyżackich. Typowy demon domowy, przedstawiamy albo w kształcie człekopodobnym albo zwierzokształtnym (zoomorficznym). W tym drugim najczęściej w postaci zmokłej, czarnej kury. Mitologiczna i etnograficzna pozostałość na dawnej Słowiańszczyźnie. Niosący w sobie tajemniczy ślad wiosenny i budzącego się życia. Odnalazłem ślady etnograficzne, wskazujące na powiązanie kłobuka z podbiałem i czarnym bzem. A w celach ochrony przyrody i popularyzacji wiedzy zagnałem nawet kłobuka do dziupli.

Nierozwiązane zagadki siedzą gdzieś w kącie głowy i jak tylko pojawi się coś naprowadzającego na trop, zaraz wyłażą z zakamarków i przypominają się. Warmiński Kłobuk i jego etnograficzne pochodzenie również siedzi mi gdzieś nad głową od lat kilkunastu, w zakamarku między innymi myślami. Na kolejne ślady natrafiłem podczas lektury fascynującej książki Antoniego Ferdynanda Ossendowskiego pt. "Polesie". Napisana gdzieś w 1926 r., po raz pierwszy wydana w 1934, a teraz ponownie (2010). To przyrodnicza i etnograficzna podróż na koniec świata. Egzotyka jak na Nowej Gwinei czy Nowej Zelandii… a jednocześnie tak blisko! Po Huculszczyźnie, to drugie moje etnograficzno-przyrodnicze odkrycie… świata, który już chyba nie istnieje. Ani przyrodniczo, ani kulturowo.

Polesie, ukryte pośród niedostępnych bagien na długo zatrzymało archaiczne zwyczaje słowiańskie i nie tylko. Ze zdziwieniem natrafiłem na wątek kłobuka. Najpierw napotkałem zdanie "z ostrowów krzykiem uprzedzany o pościgu surowego a ciemnego jak noc listopadowa, kłobuczego ihumena-Greczyna." A więc kłobuk to coś czarnego i przypominającego nakrycie głowy prawosławnych duchownych. To nie pierwszy związek słowa "kłobuk" z nakryciem głowy prawosławnych kapłanów. Pytanie rodzi się takie: czy najpierw była nazwa "czapki" (może słowo z Bizancjum?) a potem przeniosło się na Kłobuka…. czy też wygląd owego nakrycia lub samego duchownego przejął dawne słowo, bo w czymś przypominało? Prawosławie na Rusi od X wieku. A więc związek bardzo stary. Niemniej chyba wiąże się z czarnym i z religią-duchowością, a więc jakąś magicznością bliska naszemu warmińskiegu Kłobukowi.

Poleszucy zachowali aż do XX wiele z starych, słowiańskich wierzeń-zwyczajów-rytuałów, nawiązując do dawnych Drewlan i Dulębów. Ze wspomnianej książki dowiedziałem się, że Poleszucy szczególną magiczną sympatią darzyli głuszce – kuraki leśne. To czarne ptaki. Może jakiś dawny związek z magią słowiańską, wierzeniami? Ważne, że czarny i że leśny i samiec zwany kogutem a samica kurą (jak to u kuraków).

I jeszcze jeden fascynujący ślad z Polesia. Wołchowie i baby (szeptuchy jak dzisiaj byśmy powiedzieli) w swoich gusłach i czarach poleskich: "tam znają również ów trujący blokot i czermier, szamani leczą dywanną i czeredą i znają tajemną moc palonych piór czarnej kury i łoju zwierząt kryjących się na zimowe leża w norach, gdzie śpią do pierwszych dni wiosny." Mamy więc czarne kury, różne magiczne ziela (to nawiązanie do podbiału-kłobuka) i wiosny, kiedy to podbiał zakwita jako jeden z pierwszych kwiatów. Na dodatek ziele magiczno-lecznicze. Czyżby zatem "przodkiem" warmińskiego Kłobuka były głuszce i staro bałto-słowiańskie wierzenia?

Malowana butelka z głuszcem-kłobukiem to także pomoc dydaktyczna, pomocna w snuciu opowieści o przyrodzie, kulturze i ewolucji. Samego kłobuka wykorzystałem już wielokrotnie jako element opowieści o przyrodzie, czasem dowcipnie łącząc np. z pachnicą dębową by chronić przydrożne drzewa dziuplaste. Pretekst by opowiedzieć o ekologii, o zmieniającej się przyrodzie i wpływie człowieka. A więc sposób, aby o zawiłościach naukowych powiedzieć językiem i stylem atrakcyjnym i inspirującym do samodzielnych, dalszych poszukiwań. Bo poznawanie świata (nauka) jest piękne i przyjemne. Przy rozwiązywaniu tajemnic wydzielają się endorfiny, o czym już wcześniej pisałem.

O Kłobuku czytaj więcej:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz