Sierpień 2014, Tumiany, Stary Folwark. To wtedy, na plenerze, narodził się pomysł malowania kamieni i starych dachówek. Pojechałem malować jak zwykle na starych, niepotrzebnych i wyrzuconych butelkach, słoikach i gąsiorach.... A przy okazji dostrzegłem kamienie. Nie sam.
Lokalna tożsamość rodzi się ciągle, nawet na jałowej ziemi. Tożsamość jest ciągłym ruchem, tak jak życie. Niby ten sam gatunek, ten sam ekosystem, ale wraz z ciągłymi narodzinami powoli i niezauważenie się zmienia. W zasadzie jest to – jeśli się trzymać porównań biologicznych – sukcesja (wymiana gatunków oraz zmienność, wynikająca z cykli życiowych) jak i ewolucja (ewolucja gatunków i koewolucja w obrębie ekosystemu).
Malowane warmińskie kamienie. Ot taki tam, jeden z wielu, efektów powiatowego pleneru malarskiego w Tumianach.
Poszukiwanie własnej ekspresji, radość tworzenia i radość przebywania z ludźmi. Kiedyś było to darcie pierza, łuskanie fasoli, międlenie lnu czy praca przy żniwach. Teraz poszukujemy innych okazji do przebywania ze sobą, poszukujemy nowych form wspólnotowości lokalnej. Bo pierza na poduszki nie drzemy, gęsi w obejściach nie hodujemy, a prace w polu wykonujemy pojedynczo, na wielkich maszynach (ze słuchawkami mp3 na uszach). Jest więc i ciągłość jak i poszukiwanie nowego. Wymyślanie swojej tożsamości na nowo. Zawsze tak było. Tak jak każdy człowiek rodzi się (na nowo) a zbiorowość trwa. Niby ta sama, ale ciągle złożona z innych osób (nowo narodzonych, starszych, dojrzalszych).
Tożsamość to nie jest martwa „cepelia”, zamknięcie się w martwych wzorach z XIX wieku kultury agrarnej. Pamięć przeszłości jest ważna. Ale nie da się zamknąć wielowiekowej historii, wielokulturowej na dodatek, w jednym uniformie strojów ludowych czy tak zwanej sztuki ludowej.
Co jest współczesną tradycją ludzi mieszkających na Warmii?
Tożsamość rodzi się w kontekście, zarówno kontekście historii (pamięci, dziedzictwa) jak i w kontekście przestrzeni. Widać to w sztuce, gdzie obrazy zapamiętane wprost lub pośrednio uwidaczniają się w artystycznej ekspresji na płótnie, papierze czy desce. Krajobrazy, rośliny spotykane na codziennym spacerze, odgłosy przyrody.
Kiedyś na polach stały sterty (po mazowiecku – stygi), skoszonego zboża, powiązanego w snopki. Bo koszono kosą lub snopowiązałką. Zmieniły się maszyny. Teraz widać ciuki i belety, sprasowanej słomy czy siana. Ewentualnie białe walce (kiszonka zapakowana w białą folię). Krajobrazowo jest zupełnie inaczej. Zmieniło się to w ciągu 20-30 lat. Całkiem inny krajobraz. A to przykład jeden z wielu.
Znikają jedne rośliny i zwierzęta, pojawiają się inne. Zmienia się także surowiec malarski. Czasem są to kamienie, czasem niepotrzebne butelki i słoiki a czasem stare deski i dachówki z rozwalających się budynków. Stara deska przywracana jest do ponownego użytku. Ale w zupełnie nowej formie. Stare warmińskie siedlisko trwa w zupełnie nowej formie. Nic nie znika bez śladu…
Podobnie jest z tożsamością. Ciągle się powoli zmienia. Zanim socjolodzy i etnografowie opiszą, przeanalizują, skatalogują… to w przysłowiowym międzyczasie „w terenie” ona się już zmieni. Zamiast drewnianych chat krytych strzechą będą pomalowane przystanki autobusowe….
Na sierpniowym plenerze ph. ,,Pod warmińskim niebem” w Tumianach byli: Krystyna Sól, Anna Rok, Alicja Czarnecka-Zyskowska, Teresa Wikiert-Walczak, Katarzyna Niemczak, Ewa Mielnik, Agnieszka Bogudał, Anna Wojszel, Rozalia Wojszel, Anna Bułakowska, Joanna Zawadzka, Krystyna Szter, Tadeusz Brzeski, Stanisław Czachorowski, Robert Cieślikiewicz. I parę innych osób, które dołączyły w trakcie, m.in. redaktor Władysław Katarzyński.
Więcej zdjęć z pleneru:
https://www.facebook.com/stanislaw.czachorowski/media_set?set=a.10203740702991431.1073741900.1634050064