sobota, 24 lutego 2018

Recyklingowy street art w przestrzeni publicznej miasta

Recyklingowy street art to odzyskiwanie przestrzeni miejskiej dla potrzeb społeczności lokalnych i „odzyskiwanie” pozornie niepotrzebnych już rzeczy, to także element animacji społecznej, realizowanej w przestrzeni publicznej, cykliczne spotkania w formie happeningu i malowania na surowcach z recyklingu (stare dachówki, ceramika, kafle piecowe, kamienie, szklane butelki i słoiki). Nie ma rzeczy niepotrzebnych. I ludzi. Jest tylko nadmierna i powierzchowna konsumpcja rzeczy jednorazowych. Poprzez malowanie przywracamy długie i godne życie pełne sensu. Rzeczom i ludziom.

We współczesnym krajobrazie zurbanizowanym dużo jest tych niechcianych butelek (zapewne i ludzi), wyrzuconych, za płot, za miedzę, za granicę, byle dalej z oczu. Odgrodzić się od tego „śmietnika” wysokim murem i kolczastym drutem?

Może jednak razem, po wspólnej refleksji, odejdziemy od rozrzutnej kultury jednorazowości i przestaniemy dewastować zasoby Ziemi oraz estetykę krajobrazu przyrodniczego i kulturowego? Może przestaniemy po prostu wyrzucać, a jednorazowość zastąpi długi cykl życiowy… opakowania. Piękno i trwałość przeciw tandecie i jednorazowości. Żyj długo i z sensem. I pozwól żyć innym. Rzeczom i ludziom. W pośpiechu nie dostrzeżesz ani piękna ani sensu.


Surowcem w streetartywych happeningach są rzeczy zbędne i niepotrzebna, czasem traktowane jako śmieci: stare dachówki, szklane butelki i słoiki (zbędne już opakowania), polne kamienie czy wybrakowana ceramika (odpady po remontach domów). Poprzez wspólne malowanie w przestrzeni publicznej (parki, skwery, biblioteki , szkoły, uniwersytety itd.), w czasie konferencji naukowych, festiwalów filozofii, pikników naukowych i spotkań typu „śniadanie na trawniku”, powstają drobne elementy (detale), umieszczane później w przestrzeni publicznej lub jako uliczne wystawy oraz elementy małej architektury. Wykorzystywane są do gier terenowych (z wykorzystaniem QR Kodów i mobilnego internetu) i edukacyjnych opowieści o historii, przyrodzie i przekształceniach krajobrazu.

Cel edukacyjny: historia miejsca, historia opowiadana za pośrednictwem rzeczy (kamienie, dachówki, słoiki i butelki) rozwój zrównoważony, znaczenie terenów zielonych w mieście, lokalna bioróżnorodność i dzika przyroda w mieście, przyrodnicze skutki rosnącej konsumpcji i dużej liczby odpadów, recykling, reusing, upcykling i styl życia, przyjazny dla środowiska i krajobrazu, tereny zielone w mieście jako przestrzeń publiczna do spotkań, ekologia człowieka.

Cel społeczny: integracja, sposób na nawiązywanie kontaktów w anonimowym mieście, dialog międzykulturowy ponad granicami, dialog międzypokoleniowy i interdyscyplinarny.

Cel dotyczący architektury krajobrazu: małe formy wpływające na estetykę krajobrazu kulturowego, także jako element tematycznych ścieżek spacerowych i rekreacyjnych.

Wspólne malowanie butelek, kamieni czy dachówek ułatwia rozmowę, tak jak kiedyś wspólna praca w polu, przy darciu pierza czy łuskaniu fasoli. Ale ten wiejski świat już nie istnienie – żyjemy w mieście i na nowo wymyślamy wspólne bycie ze sobą … bez granic. Może być nim street art z wykorzystaniem śmieci , które wyrzucane są także do lasu, rzeki, jeziora i estetycznie szpecą krajobraz. Każdy człowiek potrzebuje choć odrobiny filozofii, wiedzy i odrobiny sztuki. Bo potrzebuje sensu i piękna. Każdy człowiek jest twórcą, nawet lepiąc pierogi czy sprzątając mieszkanie. A przynajmniej chce być twórcą. Wybieramy proste formy i tani materiał, który znaleźć można wszędzie. Przy wspólnym malowaniu mówić można ale nie trzeba. Ciszy nie trzeba zabijać słowem. Można milczeć. Słów jest zbyt dużo. Mało kto ich słucha. A niektóre są takie mądre, że nawet mówiący ich nie rozumie... Milczenie jest więc ulgą. A współtworzenie sztuki w przestrzeni publicznej jest nową społecznie formą tworzenia lokalnej wspólnoty, pozostawiającej ślad w krajobrazie zurbanizowanym.

Spotkania przy malowaniu to także forma upowszechniania wiedzy (np. biologicznej, o ekologii, o owadach i innych zwierzętach, grzybach czy roślinach o ekosystemach) i kształcenia ustawicznego i pozafromalnego. Wiedza jest bogactwem i dobrem ogólnym, które jest warunkiem rozwoju cywilizacji i do którego prawo ma każdy. Tak jak do wody i powietrza czy pięknego krajobrazu. Nie można więc zamykać i ograniczać dostępu do wiedzy. Podobnie jest ze sztuką. Nauka i sztuka zachwyca się światem, każda na swój sposób i w odmiennej formie. Najefektywniej poznawać wiedzę i sztukę... przez własne uczestnictwo i aktywność.

Malujmy więc razem, rozmawiajmy o przyrodzie (np. w bibliotece, miejskim trawniku, w czasie konferencji naukowej). Podyskutujmy także o recyklingu, konsumpcji i śmieciach, które pozostawiamy w krajobrazie, o lokalnej różnorodności biologicznej (a nie tej znanej z telewizji). Motywem malowania jest chęć czynienia świata piękniejszym, nawet jeśli to piękno jest ulotne. Przy malowaniu spotykamy się z ludźmi, by w prostej czynności przywracać sens i znaczenie rzeczom pozornie bezwartościowym. Nie tylko słowem przekazujemy treści. Wspólne malowanie jest slow science na prowincji. Oprócz nadmiaru śmieci, czyli pustych już opakowań, cierpimy w nauce na nadmiar zbędnej i pustej treści – wyrabianie normy i punktów. Czasem w środowisku naukowym (akademickim) pojawiają się propozycje, by ograniczyć liczbę publikacji: mniej a lepiej (nie ilość a jakość i dogłębność publikowanych treści – nadmiaru i tak nikt nie przeczyta).

Butelki i słoiki maluję od dawna. Inspiracją jest rodzima przyroda z warmińskiego i mazurskiego krajobrazu (a w tle recykling i reusing oraz spotkania międzyludzkie w nowej rzeczywistości i przestrzeni miejskiej, w miasteczkach cittaslow). Maluję także polne kamienie i stare dachówki, czasem lustra, płytki glazurowe, okruchy ceramiki znalezionej na drodze (resztki wysypywanego gruzu). Dla niektórych ludzi słowo prowincja czy podwórko kojarzy się ze stygmatyzowaniem i ośmieszaniem. Jest czymś wstydliwym. Dla mnie to styl życia, związanego z lokalnością i z trzecią rewolucją technologiczną. A na podwórku zawsze znajdą się kamienie. Albo butelki, na strychu słoiki a pod płotem stare dachówki.

Malowałem już dachówki z Warmii i Mazur, ze Śląska z zamku Książ. Jedną z Włoch, z Umbrii – pozostałość po nie istniejącym już budynku klasztornym. Przywiozłem dwie dachówki z Francji, z Parku de Brenne. Niebawem je pomaluję. Nie miałem okazji jeszcze pomalować malezyjskiej dachówki czy butelki… Może i taka możliwość się pojawi.

Motywem mojego malowania jest chęć czynienia świata piękniejszym, nawet jeśli to piękno jest ulotne. Podstawowym surowcem są odpady cywilizacji nadmiernej i szybkiej konsumpcji – szklane butelki i słoiki (zbędne i zawadzające w przyrodzie opakowania). Zebranym "śmieciom" nadaję nową wartość. Jest to filozoficzny podtekst nadawania rzeczom zbędnym także i ludziom wykluczonym, spisanym na straty, zapomnianym, nowej ważności i wartości. Recykling rzeczy i znaczeń to promocja postaw przyjaznych środowisku i ludziom. Malowanie butelek ma służyć ulepszaniu świata. Jest jak chasydzka przypowieść, by za pomocą drobiazgu, jaką jest przywrócona do życia butelka czy słoik, opowiedzieć o rzeczach ważnych i większych - za pomocą części pokazać całość. I przy malowaniu w plenerze lub pod dachem opowiadam różne przyrodnicze historie. I słucham lokalnych opowieści.

Lubię malować z ludźmi w przestrzeni publicznej, by ją wspólnie odzyskiwać ją dla społecznego życia. Wyjaśnianie złożonej rzeczywistości wymaga wytrwałości. Malowanie na szkle także. Ludzie dzielą się wiedzą (ale i sztuką, miłością) nie tylko ze względu na korzyści finansowe, lecz coraz częściej po to, żeby uczynić świat miejscem lepszym do życia. Swoisty trend dzielenia się (ang. sharing economy/collaborative consumption – ekonomia dzielenia się) obserwowany jest zarówno w sieci (zwłaszcza w mediach społecznościowych czy dziennikarstwie obywatelskim), jak i w świecie realnym (np. bookcrossing). Dzielenie się jest również podstawowym elementem nauki: jej postęp i rozwój ściśle związany jest z wymianą informacji, spostrzeżeń, wyników badań.

Rozdaję swoje butelki ludziom i instytucjom by przeciwdziałać wykluczeniu i rozmyślać nad nowym urządzeniem cywilizacji, nową odpowiedzią jak żyć. Na co dzień. Pomalowane butelki, słoiki i dachówki powędrowały już do wielu miejsc w Polsce, ale także do Francji, Niemiec, Japonii, na Białoruś i Ukrainę, do Rosji, USA i Nowej Zelandii. Sztuka jest polem działania dla intuicji. Nauka jest polem działania racjonalności. Malujący naukowiec to negocjacje tych dwóch światów. W wymiarze osobistym malowanie jest dla mnie relaksem i wyjściem z wąskich ram życia zawodowego. Nauka ze sztuką mocno się łącza. Obie poszukują piękna.

Stanisław Czachorowski




2 komentarze: